Indika – narodziny feministki

Tyle było już gier o prawosławnych zakonnicach. Po co nam kolejna? Indika* jest uległa i do przesady pokorna. Czy przygody takiej postaci w ogóle kogoś zainteresują? Nie sądzę.

indika-na-cmentarzu

Mniej więcej tymi słowy rozpoczyna się jeden ze zwiastunów gry. Wszystkie są ciekawe, każdy przemyca jakąś informację, ale żaden nie może przygotować na to, co nas czeka. Inny wyjaśnia, czym ta gra nie jest, wymieniając gatunki, których elementy można w niej znaleźć. Dla mnie to czytelne ostrzeżenie, bym nie liczyła na podróż, w której będę tylko cieszyć się tym, co lubię. Będę też „tracić czas” na to, za czym nie przepadam, co wywoła frustrację i chwile zwątpienia.

Mimo wszystko spakowałam się szybko w lekki plecak, bez zbędnego bagażu oczekiwań i wyobrażeń. Zabrałam to, co najbardziej przydatne: ciekawość nieznanego i otwartość na nowe doświadczenia. Gotowa jestem znieść wiele, byle towarzyszyło mi to specyficzne poczucie humoru, wyzwalający dystans do świata i cudowna autoironia, jakie wyczułam w promocyjnych filmikach.

gra-indika-o-zakonnicy

Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, „Indika” w żadnym wypadku nie da się zaszufladkować jako „symulator (życia) zakonnicy”. Już na początku bohaterka opuszcza klasztor, a to, co jej się przydarzy, z życiem zakonnym nie ma wiele wspólnego. Owszem, jeśli zechcę, to się przeżegna lub pomodli czy też zapali świeczkę świętemu z ikony. To jednak tylko gesty, a często puste rytuały, z czego młoda kobieta zaczyna sobie zdawać sprawę.

Zakonnica w przebraniu

Prawie cały czas nosi strój zakonny, ale mnie dziwnie szybko przypomina się tytuł „Zakonnica w przebraniu”… W tym wypadku należałoby powiedzieć: feministka w przebraniu zakonnicy. No, może na razie zaledwie dobry materiał na feministkę, czyli silną i niezależną kobietę. Ciekawe, jak sobie z nią poradzi nasza ostoja ciemnoty i zabobonu, czyli ruch anty-woke.

indika-jazda-na-rowerze

Z jednej strony zakonnicę trzeba szanować, wszak kruchta i kuchnia to miejsca wymarzone dla kobiety. A z drugiej patrzcie no tylko, jak ona się wymądrza, jak filozofuje. Facet jej pokazuje migoczące świetliki, a ona mówi, że to… efekt stroboskopowy. Na wszystkim się zna, wszystko naprawi, uruchomi, nawet most zbuduje. Wszystko załatwia sama, a przecież towarzyszy jej mężczyzna. Bez niej zginąłby marnie, nie tylko dlatego, że jedną rękę ma niesprawną.

Nie ukrywam, że fascynuje mnie, gdy motyw religii i duchowości pojawia się w medium tak niekompatybilnym z tematem jak gry wideo. A tu w dialogach roztrząsana jest nawet kwestia miłości Bożej. Są też ogólne rozważania filozoficzne i moralne, w tym wątpliwości dotyczące natury dobra i zła, najciekawsze w trakcie konwersacji z najbardziej zainteresowanym, czyli Diabłem. Nie oczekuję od nich odpowiedzi ani głębszej analizy tematu. Ważne, że padają istotne pytania. Dla kogoś na innym etapie życia mogą się okazać odkrywcze albo inspirujące.

indika-i-ilya-z-gitara

Indika trafiła do klasztoru jako piętnastolatka. Jak sama twierdzi, nikt jej nie zmuszał, ale też nie był to jej świadomy wybór. Przyjęła bezrefleksyjnie dogmaty i obowiązujące zasady, a teraz dojrzewa do ich kwestionowania. Dostrzega hipokryzję, sprzeczności, niekonsekwencje. W najprostszym odczytaniu jest to więc rzecz o kryzysie wiary osoby religijnej.

Jednak podobnie budzi się świadomość kogoś wychowanego np. w patriarchacie, systemie autorytarnym czy innym środowisku narzucającym skostniały system wartości. Otwarty umysł młodego człowieka prędzej czy później dostrzeże podwójne standardy i zbuntuje się przeciw ustalonym normom. Jeśli starczy mu odwagi, to znajdzie własną drogę, zgodną ze swoim sumieniem. Może więc chodzi o sprzeciw wobec władzy fałszywych autorytetów.

Gra drogi

W pewnym sensie dotyczy to również środowiska graczy, zdominowanego przez konserwatystów, którzy wytyczają granice między grą a nie-grą, strzegą podziałów gatunkowych i bronią wstępu niepożądanym przez nich treściom. „Indika” ignoruje podziały, będąc wszystkim po trochu i nie-wiadomo-czym zarazem. Jest poligamiczną meta-grą, która zmusza do refleksji nad sobą samą i graniem w ogóle. Jak zakonnica dostrzega bezsens „klepania pacierzy”, których znaczenia nikt nie pamięta, tak nam przyjdzie się zadumać nad rytuałami graczy.

mini-gra-indika

Mamy tu system punktacji, wykres postępu w grze, różne mini-gierki, osiągnięcia, znajdźki oraz efekty wizualne i dźwiękowe motywujące do zdobywania punktów i wskakiwania na wyższy poziom. Obok nich pojawiają się jednak ostrzeżenia: „don’t waste time on collecting points, it’s pointless”. A my uparcie brniemy dalej i za wszelką cenę próbujemy „wygrać” – aż do końca, któremu trzeba będzie kiedyś stawić czoła. Jak w życiu.

Wszystko to dzieje się „po drodze”, bo „Indika” to gra drogi (analogicznie do filmu drogi). Początkowo zakonnica ma tylko dostarczyć komuś list, ale spotka pewnych ludzi, pokona niebezpieczne przeszkody, czegoś doświadczy i dozna życiowej przemiany. Jej trasa nigdy nie biegnie prosto, to labirynt korytarzy, piętra rusztowań, ślepe zaułki, przepaście i zapadnie. Gdyby ją rozrysować, schemat przypominałby starą zabawę w „lochy i smoki”.

indika-na-lawce

Wizualnie gra przedstawia melancholijny obraz rozpadu, ruiny świata zniszczonego przez wojnę, kataklizm lub biedę. Jest tak pięknie, jak tylko może być piękny zimowy krajobraz rozpięty na spektrum szarości, gdy smukła sylwetka zakonnicy stanowi kontrapunkt na śnieżnej połaci.

Ciekawe, czy jakaś zakonnica w to zagrała… Na forum padło nawet pytanie: „Is there any Nun who has played the game?” Na co inteligentnie ktoś odpowiedział: „Nun that I know of.”

*Indika bez cudzysłowu to imię bohaterki, w cudzysłowie to tytuł gry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *